Istnieją w Polsce liczne instytucje, które niejako "z urzędu" powinny się zajmować popularyzacją spraw morskich w społeczeństwie, edukacją morską młodzieży, promowaniem w mediach (oraz lobbyingiem politycznym) znaczenia gospodarki morskiej - m.in. odpowiedni departament w Ministerstwie Infrastruktury, Krajowa Izba Gospodarki Morskiej (KIGM), Forum Okrętowe, Związek Armatorów Polskich, Liga Morska i Rzeczna.
Skoro jesteśmy przy Lidze Morskiej... O jej wkładzie w promocję spraw stricte morskich wśród społeczeństwa świadczy choćby działalność Ligi, którą chwali się w pierwszym rzędzie (w wywiadzie udzielonym miesięcznikowi "Nasze MORZE") jej prezes  Andrzej Królikowski: - W Wyszkowie mamy Orkiestrę Nadbużańską im. podporucznika marynarki Kazimierza Deptuły. Orkiestra, chociaż ma dopiero 1,5 roku, już znalazła się na festiwalu w Złoczowie na Ukrainie i tam dumnie reprezentowała nie tylko Ligę Morską i Rzeczną, ale także Polskę.
Zaiste - orkiestra to rzeczywiście "produkt" pierwszej potrzeby ;-) z punktu widzenia edukacji morskiej... 

Coś jednak złego się dzieje w tych organizacjach lub z tymi organizacjami. Nawet jeśli (podobno) czynią one jakieś starania w kierunku popularyzacji spraw morskich to robią nadzwyczaj nieefektywnie, nieudolnie lub wysiłki te muszą być najwyraźniej nieodpowiednio ukierunkowane, skoro nie widać ich efektów.
O istnieniu większości z tych organizacji nie wie nikt poza branżą, w której działają. Nie zabierają publicznie i w mediach głosu w ważnych sprawach dotyczących polityki morskiej państwa czy interesów gospodarczych i legislacyjnych branży morskiej. Nie potrafią wykorzystywać zupełnie podstawowych (i tanich) narzędzi Public Relations jak "informacja dla mediów" (press release). Nawet jeżeli wystąpią z jakimiś pomysłami lub postulatami, albo wystąpią w obronie interesów sektora morskiego, to ich głos nie jest słyszalny, bo ogranicza się do biadolenia na sytuację i na centralnych decydentów we własnym gronie (kiszenie się we własnym sosie i bicie piany na konferencjach i seminariach branżowych) oraz wysyłania "stanowisk", "uchwał" lub petycji do organów rządowych. Tam pisma te są odkładane do najrzadziej otwieranych szuflad i "na później" - m.in. dlatego, że sprawy morza nie są nośne politycznie, ani medialnie. Politycy i decydenci nie muszą się przejmować otrzymywanymi od środowisk morskich pismami i postulatami, bo nie są one poparte zainteresowaniem opinii publicznej. A to z kolei jest zawinione głównie przez wspomniane organizacje nie dbające o marketing społeczny spraw morskich i o branżowy PR.

Nic dziwnego, że wiele osób dostrzega ten marazm i nieudolność (albo brak woli) oraz brak realnych efektów w promowaniu morza przez dotychczas istniejące grupy interesów, organizacje, środowiska branżowe i struktury. Z tego niedosytu bierze się zapewne chęć otwarcia "nowego początku", a skoro nie udaje się to w dotychczasowych ramach organizacycjnych, dość oczywistym staje się pomysł utworzenia nowej organizacji czy nowego ośrodka lobbystycznego lub "morskiego think tank'u". 

Takim nowym, zaczynającym "od zera", z czystym kontem (bez obciążeń dotychczas istniejących, skostniałych, niemrawych, nieskutecznych struktur) ma być Ława Morska. O staraniach w kierunku utworzenia takiego "morskiego lobby" poinformował portal Trójmiasto.pl.

Działania, które ma w planach Ława Morska są bardzo potrzebne, należy więc życzyć tej inicjatywie wytrwałości i sukcesów. I oby nie podzieliła ona losów wielu wcześniejszych inicjatyw i organizacji, które "zeszły na manowce" a raczej zeszły daleko od spraw morskich i rzeczywistych, najważniejszych interesów branży morskiej Polski...

Your comment will be posted after it is approved.


Leave a Reply.