Polska Agencja Prasowa po raz kolejny pokazała swój "profesjonalizm"... Albo potwierdziła to, o czym wiadomo od dawna, że Polacy (a zwłaszcza centralne media i dziennikarze) odwracają się plecami do morza i nie dostrzegają ważnej roli, jaką ono odgrywa w gospodarce.
PAP wy-PAP-lała (bo nie można tego nazwać rzetelnym informowaniem) dziełko pt.: "Mijający rok w infrastrukturze i transporcie", w którym wyraźnie pokazuje, "gdzie ma morze"...
Jak "orły" z PAP-u rozumieją transport?... Oczywiście istnieje tylko transport kolejowy, drogowy i lotniczy. Transportu morskiego i portów morskich nie ma. PAP w podsumowaniu wydarzeń roku 2009 pisze m.in. o Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego, które (wbrew nazwie) zajmowały się także budową środków transportu (szynowego). O zniknięciu (zamknięciu wymuszonym przez Komisję Europejską) całego sektora budowy środków transportu morskiego (czyli dużych stoczni produkcyjnych) - w depeszy PAP-u ani słowa. Mowa jest tam o portach lotniczych, ale nie zająknięto się nawet słówkiem o portach morskich. Działo się w minionym roku także co nieco w żegludze (transporcie morskim), choćby ciąg dalszy realizacji dość ambitnego (szczególnie, jak na polskie warunki i na globalny kryzys) planu inwestycyjnego PŻM, próby prywatyzacji PŻB, etc. Jednak PAP pisze wyłącznie o "żegludze" powietrznej (lotnictwie), o portach i liniach lotniczych. Dla Polskiej Agencji Prasowej (która jest chyba agencją prasową jakiejś "innej Polski" - takiej bez dostępu do morza) nie istnieją porty, statki, transport morski ani stocznie. PAP nie zauważył także, że ministerstwo "transportu i infrastruktury", które zajmuje się wszystkimi dziedzinami transportu, które obejmuje infrastrukturalne i transportowe PAP-owskie podsumowanie roku 2009, posiada także departament "morski".
Jeżeli ktoś chciałby przypomnieć sobie wydarzenia w morskiej sferze Polski roku 2009 (nie tylko gospodarczej) - można mu polecić miesięcznik "Nasze MORZE", który co roku w wydaniu styczniowym publikuje takie morskie, podsumowujące, kalendaria minionego roku. Ale czy w mediach "mainstream'owych" (nie branżowych) setki tysięcy ludzi pracujących na morzu lub w przedsiębiorstwach związanych z morzem, ich problemy i osiagnięcia ich branży nie zasługują na żadną wzmiankę?...
 
Jednym z błędów najczęściej popełnianych w mediach, w odniesieniu do statków, jest szacowanie i określanie ich wielkości. Nagminnie w materiałach prasowych czy relacjach TV konkretne statki opisywane są przymiotnikami w rodzaju "wielki", "ogromny", "gigantyczny" w jaskrawej sprzeczności ze stanem faktycznym.
Już samo używanie takich słów (zamiast "łagodniejszych" w rodzaju "duży") jest, w mediach, oznaką niedostatków profesjonalizmu, gdyż redakcyjne "stylebooki", podręczniki dziennikarstwa i wykłady dotyczące warsztatu dziennikarskiego dla młodych adeptów tego zawodu uczą, że należy unikać hiperbol, czyli tzw. przesadni.
   [ hiperbola, przesadnia – pojęcie z teorii literatury (gr. hyperbola, łac. superlatio, pol. wyolbrzymienie);
   oznacza środek stylistyczny polegający na wyolbrzymieniu, przejaskrawieniu cech przedmiotów, osób,
   zjawisk; może dotyczyć ilości, rozmiaru, stosunku emocjonalnego, przyczyny, znaczenia lub skutku;
   stosowany dla wywarcia mocnego wrażenia, spotęgowania ekspresji. ]
Wywieranie wrażenia poprzez wyolbrzymienia jest lub może być dobre w literaturze pięknej, w prozie, w poezji czy w scenariuszach filmowych. W mediach jest przejawem braku profesjonalizmu i jest szczególnie charakterystyczne dla tabloidów - goniących za sensacją gazet niskich lotów. Niestety postępuje u nas tabloidyzacja "normalnych", "poważnych" mediów, czego jednym z przejawów jest właśnie używanie i - co gorsza - nadużywanie hiperbol, brak dbałości o rzetelność dziennikarską, o poprawność merytoryczną przekazywanych informacji, brak poszanowania dla języka, dla słów i ich znaczenia (bo czymże innym jak nie brakiem poszanowania dla języka i dla inteligencji czytelników jest nazywanie "ogromnym" czegoś, co jest faktycznie małe...).
Używanie tego środka stylistycznego jest tym bardziej nieuzasadnione, jeśli nie ma żadnych podstaw merytorycznych. W takim przypadku dziennikarz po prostu mija się z prawdą, wprowadza czytelnika w błąd. Jeżeli określony statek jest w rzeczywistości mały, a dziennikarz nazywa go "ogromnym" lub "wielkim", to po prostu zafałszowuje rzeczywistość - oszukuje czytelnika. W konkretnym przypadku materiałów prasowych czy komentarzy do relacji filmowych dotyczących spraw morskich (a temu właśnie poświęcony jest ten blog) dziennikarz nieprawidłowo określający wielkość statku przyczynia się do "anty-edukacji" morskiej - pogłębia jeszcze brak świadomości morskiej (i tak odwróconego plecami do morza - jak mało który naród z dostępem do morza) polskiego społeczeństwa.
Dodatkowo, dziennikarz, który statek mały nazywa "wielkim" naraża siebie i swoją gazetę na śmieszność i utratę wiarygodności w oczach tej części czytelników, która ma jako takie pojęcie na temat opisywanego przez dziennikarza wycinka rzeczywistości. Dziennikarz nie ma obowiązku się na wszystkim znać. Ale dobra praktyka dziennikarska i obowiązek dziennikarza to sprawdzanie informacji. Nie można nazywać "wielkim" statku, którego rozmiarów się nawet nie sprawdziło, o których nie ma się bladego pojęcia. Należy też sprawdzić co wśród statków jest (może być nazywane) obiektem wielkim, a co jest w rzeczywistości statkiem średnim, małym lub wręcz bardzo małym.
Co prawda w zasadzie w żadnym przypadku nie ma usprawiedliwienia, bo - jak wspomniano wyżej - obowiązkiem dziennikarza jest uprzednie rzetelne sprawdzanie publikowanej informacji, ale czasem można by pobłażliwie spojrzeć na taki błąd w wykonaniu "szczura lądowego" - dziennikarza z głębi kraju, który nigdy wcześniej nie miał do czynienia ze statkami (nie widział nawet ich zdjęć w książce czy w lokalnej gazecie, ani w materiale filmowym). Jednak gdy tak kardynalne błędy, tak mocno wprowadzające w błąd czytelników, jak nazywanie "wielkim" statku małego, zdarzające się (a dzieje się to niestety dość często) dziennikarzowi w gazecie lokalnej wydawanej w mieście portowym, gdzie dziennikarze powinni być "oswojeni" z tematami morskimi, jest już zatrważającym przejawem braku szacunku dla czytelnika i niskiego poziomu warsztatu dziennikarskiego.
Rada dla dziennikarzy jest taka. Jeżeli nie wiesz ponad wszelką wątpliwość, że statek jest naprawdę duży - po prostu zrezygnuj z jakichkolwiek przymiotników określających jego wielkość, a unikniesz wpadki. Poza tym - jeżeli chcesz przekazać czytelnikowi informację o wielkości statku, zamiast słów "wartościujących" czy "oceniających" podaj po prostu konkretną informację - parametr techniczno-eksploatacyjny statku (np. jego długość lub nośność).
Przyjrzymy się teraz kilku przykładom takiego nadużywania hiperbol w przypadku określania wielkości jednostek pływających i beztroskiego podejścia do znaczenia słów "wielki", "ogromny", itp.